O trzech poziomach wskazań

O trzech poziomach wskazań

Mowa wygłoszona przez Hae Mahn Sunima podczas ceremonii wskazań w Warszawie (9.06.2019)

Wskazania mają trzy poziomy, trzy sfery funkcjonowania. Pierwsza sfera dotyczy naszego codziennego życia. Tego, by w bardzo prosty sposób przestrzegać tych wskazań. Czasami ludzie, gdy trafiają do ośrodków buddyjskich, to mają wyobrażenie, że to wszystko, o czym tutaj się słyszy, to jest nieosiągalne, to jest coś, co jest praktycznie nierealne, czego nie możemy doścignąć. Natomiast podstawowe przestrzeganie tych wskazań jest bardzo proste: nie zabijaj, nie kradnij, nie uprawiaj niewłaściwego seksu, nie kłam, nie pij alkoholu ani nie przyjmuj środków odurzających. I to każdy z nas może zrobić. Wymaga to pewnego wysiłku, ale jest to do zrealizowania. Jeśli będziemy potrafili przestrzegać tych wskazań, w ten prosty sposób nasze życie będzie szczęśliwsze. Możemy tego użyć naprawdę na teraz, na już. Jeżeli nie skłamiemy, nie będziemy musieli się obawiać, że ktoś to wykryje, że poniesiemy jakieś konsekwencje, cokolwiek… Przestrzeganie tych wskazań na bardzo prostym poziomie jest do osiągnięcia dla każdego z nas, możemy to zrobić, i w bardzo krótkim czasie zobaczymy przełożenie: te wskazania powodują, że mamy mniej problemów w naszym życiu.

Jest taka historia – są takie buddyjskie śmieszne historyjki – to jest historia o pewnym mnichu, który postanowił bardzo ostro przestrzegać wskazań:

Działo się to dawno, dawno temu w Chinach. Pewien dostojnik, ważny książę, jechał na przejażdżkę z całą swoją świtą i w pewnym momencie zobaczył, że coś rusza się w trawie. Zatrzymali się i książę powiedział do swojego generała: generale, sprawdź, co to jest. Generał podszedł i zobaczył leżącego nagiego łysego człowieka, nogi i ręce miał szeroko rozłożone i związane trawami. Popatrzył i wrócił do swojego księcia i opowiedział, co zobaczył. Władca wydał polecenie: zabij go! To nie do pomyślenia, żeby nagi człowiek leżał na drodze księcia! Generał ruszył konno ze wzniesionym mieczem. Mnich, widząc to, zakrzyknął: czekaj, czekaj, generale! Zabij mnie, ale najpierw rozwiąż te trawy. Jestem mnichem buddyjskim, napadli mnie bandyci i związali tymi trawami, a ja ślubowałem, że nie zniszczę żadnego życia. Proszę, rozwiąż najpierw te trawki, a dopiero później mnie zabij. Generał popatrzył na niego zdumiony, nie bardzo był w stanie go zrozumieć. Wrócił do swojego księcia i opowiedział, co usłyszał. Władca pomyślał: o, to święty mnich! Dajcie mu ubrania, weźmiemy go do pałacu. Tam mnich został mianowany narodowym nauczycielem.

Bardzo prosty przykład: przestrzegał bardzo mocno wskazań i jego sytuacja diametralnie się zmieniła.

Następnie mamy taki świat, świat umysłu, gdzie te wskazania stają się bardziej idealistyczne, wychodzą poza nasze proste funkcjonowanie, i to jest ten drugi poziom wskazań. Kiedy zaczynamy mieć kontakt z buddyzmem, słuchamy nauk Buddy, zaczyna się w nas pojawiać coś takiego jak większe współczucie, coś takiego jak miłość, w języku sinokoreańskim często śpiewamy de dża de bi – to znaczy Wielka Miłość, Wielkie Współczucie. To nie są małe uczucia, egoistyczne czy funkcjonujące na zasadzie „ja”, ale uczucia wobec innych ludzi, innych istot, wobec całego świata. Zaczynamy rozumieć, że w tym świecie wszystko jest połączone, że to jest jedna wielka sieć. I w tym momencie zaczyna się w nas pojawiać coś więcej niż chęć utrzymywania tych wskazań tylko po to, by nasze życie było ciekawsze; chcemy pomóc innym, bo widzimy, że inni nie rozumieją pustki „ja”, ciągle są przywiązani, ciągle za czymś biegną, za czymś gonią, nie mogą tego osiągnąć albo – jeżeli już to osiągnęli – to boją się, że to stracą. Jest mnóstwo cierpienia. Gdy widzimy to cierpienie, pojawia się myśl: mogę dla tych istot coś zrobić. Wskazanie „nie zabijaj człowieka ani innych istot” zostaje rozszerzone o „pomóż uratować ich życie”. Na przykład, jeżeli widzimy, że jakieś zwierzę jest zmęczone, możemy coś zrobić, by mu pomóc. Takich sytuacji jest cała masa. Wskazania nabierają wtedy wymiaru wykraczającego poza ich elementarne, dosłowne znaczenie, stają się szersze, bardziej przesiąknięte współczuciem. Na ten temat też jest taka historyjka o królu Salomonie, którą pewnie znacie:

Dwie kobiety kłóciły się o dziecko. Każda twierdziła, że dziecko jest jej. To jest moje dziecko! Nie były w stanie się pogodzić, zdecydowały więc zwrócić się do króla Salomona, by on rozsądził. Król spojrzał na jedną, spojrzał na drugą, i zdecydował: przetniemy dziecko na pół, każda dostanie połowę. Jedna z nich wtedy krzyknęła: nie, królu, oddaj je tamtej, to jest jej dziecko! Co się pojawiło? Ta kobieta była w stanie poświęcić siebie, wziąć na siebie ogromne cierpienie, żeby pomóc temu dziecku. Może nawet po to, by pomóc tej drugiej kobiecie, bo ona była strasznie pokręcona. Salomon zobaczył wielką miłość, wielkie współczucie tej kobiety, i to jej przyznał dziecko.

I to jest to szersze działanie, mające na celu pomaganie innym ludziom.

Jest jeszcze trzecia sfera, sfera duchowa, kiedy pojawia się w nas mądrość. W buddyzmie określa się to jako pradżnia paramitę, doskonałość mądrości. Mądrość to znaczy dostrzeżenie, doświadczenie, poznanie pustki naszego „ja”, doznanie pustki całego wszechświata. Jest to stan, którego doświadczają bodhisattwowie na wysokim poziomie. W momencie, gdy go doświadczymy, „my” i cały wszechświat stają się jednym. Wtedy nie ma, że „ja” coś zrobię dla siebie, nie ma, że „ja” coś zrobię dla innych, po prostu nie ma tego „ja”, a każde działanie staje się przepełnione Wielką Miłością i Wielkim Współczuciem. Każde działanie takiej istoty pomaga temu światu i wszystkim innym czującym istotom. Jest to ideał – „paramita” znaczy doskonałość. Nie oszukujmy się, że my już możemy to osiągnąć i kierować się w naszym postępowaniu tylko tą niezwykłą mądrością. Nie ma więc tego, że ja mogę wskazań przestrzegać albo je łamać, że to nie ma znaczenia, bo jestem wolnym człowiekiem. Jeżeli jesteśmy wolnymi ludźmi, przestrzegajmy pięciu wskazań w ich podstawowej wersji albo rozwijajmy w sobie miłość i współczucie w stosunku do innych ludzi.

Jest taka historyjka o zającu, którą zapewne wiele osób zna:

Pewien bodhisattwa na bardzo wysokim poziomie relaksował się na polance w lesie, słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały. Nagle zobaczył biegnącego zająca, który szybko zniknął w między drzewami. Chwilę później na polance pojawia się myśliwy i pyta: gdzie pobiegł zając? Bodhisattwa wskazał kierunek przeciwny do tego, w którym uciekło przerażone zwierzątko. Myśliwy poszedł we wskazaną stronę

Ta historia pokazuje nam, że ten bodhisattwa złamał wskazanie i skłamał. Podstawowe wskazanie brzmi: nie kłam. Jego proste przestrzeganie w tej sytuacji oznacza, że ja wprawdzie bym nie skłamał, ale zając mógłby w wyniku tego ucierpieć. Bodhisattwa działał bez myślenia, bez analizowania, po prostu wskazał przeciwny kierunek. Możliwe, że uratował tego zająca, choć myśliwy mógł też spotkać innego… Bądźmy bardzo uważni!

Mam nadzieję, że te wskazania pomogą wam utrzymać energię dharmy, pomogą wam w waszym życiu, pomogą wam rozwiązać wasze problemy, uwolnić się nieco od cierpienia. I próbujmy, próbujmy… Najlepszym wskazaniem buddyjskim jest próbowanie. Wysokiej klasy bodhisattwa nie przyjdzie i nie oświadczy: chcę zostać buddystą. Buddystami zostają ci, którzy mają jeszcze trochę do zrobienia. Więc próbujmy przestrzegać wskazań, próbowanie jest najlepszą  ścieżką. Jeżeli będziemy wytrwale próbowali, w pewnym momencie coś osiągniemy.

Dziękuję bardzo!

 Spisała z nagrania i opracowała: Beata Łazarz