Praca z zapytywaniem (hua-t’ou)
Stuart Lachs
Kiedy nasz umysł uspokaja się, a błądzące myśli zanikają lub tracą moc przyciągania, może pojawić się lęk, gdyż czujemy się zagubieni, tracimy nawet poczucie bycia sobą. Od tego, jak silne jest nasze poczucie tożsamości oraz do jakiego stopnia hua-t’ou stało się już żywe, a myśli odeszły, zależy sposób, jak zareagujemy na ten stan. U różnych osób dzieje się to na różnych etapach tego procesu. U niektórych ludzi pojawia się to bardzo szybko, zanim jeszcze zwątpienie nabierze realnej mocy. Wydaje się, że stają się oni zbyt roztrzęsieni i niespokojni, pojawiają się problemy psychiczne. Dla nich hua-t’ou może nie być najlepszą praktyką.
U innych zdarza się to dopiero na dalszych etapach. Jest to jednak coś, z czym większość ludzi, jeżeli nie wszyscy, z pewnością się spotka. Wchodzimy w stan, w którym błądzące myśli straciły swoją moc, bardzo zwolniły lub całkowicie ustały. Hua-t’ou staje się żywe i toczy się samo, podczas gdy wątpienie wzrasta całkiem spontanicznie i szybko. Teraz nie mamy już wspomnianych wyżej mentalnych oznak, które pozwalają nam określić nasze miejsce w świecie. Wszystkie plany na jutro lub myśli o tym, co zrobiliśmy w zeszłym tygodniu, czyli nasze zwykłe procesy myślowe, które składają się także na nasze rozumowe konstrukcje samych siebie, zniknęły. Nasze zwykłe wyobrażenia o tym, kim i czym jesteśmy, nie są już wyraźnie obecne lub są bardzo słabe. Umysł racjonalnego myślenia i rozróżniania już nie funkcjonuje. W tym samym czasie wątpienie żyje i działa samo z siebie, często z dużą siłą. To może być naprawdę przerażające – uczucie, że po prostu ZAPP!, wpadniemy w czarną dziurę i już nas nie będzie, nigdy nie wrócimy. Może pojawić się ogromny strach przed zapadnięciem się w pustkę, z wrażeniem, że po prostu znikniemy.
Jak sądzę, ludzie często w tym momencie zatrzymują ten proces, ponieważ zaczynają się bać. Robią to na wiele sposobów: po prostu wywołując jakąkolwiek myśl, wpadając na pomysł, by zrobić krótką przerwę w praktyce, wybuchając śmiechem, snując pełne współczucia lub wzniosłe rozważania, wywołując w sobie wdzięczność w stosunku do kogoś lub z powodu czegoś, płacząc z dowolnej przyczyny, i tak dalej. Często te myśli wydają się niezwykle górnolotne i uduchowione, ale ich ostatecznym celem jest powstrzymanie strachu. Niestety, to zawsze działa! To znaczy, pozwala przywrócić poczucie „ja”. Jednak rzadko jesteśmy w stanie szybko powrócić do stanu skupienia, w którym byliśmy, gdy strach wziął nam nami górę. Moc i energia zdobyta dzięki ciągłej i żywej praktyce zostaną na jakiś czas utracone.
Jednak kilkakrotne, a może nawet wielokrotne przejście przez ten proces może sprawić, że staniemy się bardziej zdeterminowani, by następnym razem się nie zatrzymać, bardziej zdeterminowani, by pokonać strach, gdy znów się pojawi, bardziej źli na siebie za to, że zatrzymaliśmy się tuż przed uświadomieniem sobie, kim naprawdę jesteśmy. Nie powinniśmy się poddawać ani zatrzymywać z powodu strachu, który okazuje się silniejszy od nas. Myślę, że jednym z powodów, dla których tak ważne jest rozwijanie wielkiej wiary, jest utrzymanie praktyki i zwiększanie naszej determinacji, nawet jeśli zatrzymuje nas strach. Wielka wiara to wiara w naszą pierwotną naturę buddy, wiara w skuteczność metody hua-t’ou oraz wiara i pewność, że my również możemy przebudzić się do naszej prawdziwej natury.